O pogodzie nie warto juz pisac. Co ciekawe, przy kolacji uslyszelismy
wymiane zdan pomiedzy grupkami niemieckich i austriackich turystow i
jedna pani powiedziala, ze jest tu juz trzeci raz. Ostatni raz byla w
marcu i caly czas padalo, no a teraz jak jest kazdy chyba wie (czyt. w kratke).
Zapuscilismy sie dzis na spacer poza obszar naszego duzego kurortu i
obejrzelismy malutka, brudna ale przepieknie polozona wioske z
kosciolem, z ktorego plynela radosna muzyka. Widzielismy tez dziwny
domek z ladnymi kwiatami doniczkowymi i czystym obejsciem, ktore od
ulicy odgradzal plotek. Nie byloby w tym nic dziwnego gdyby nie to, ze
na jednej sztachecie byla wbita glowa lalki podobnej do baby born.
Popoludnie spedzilismy na rowerku wodnym oraz malym bardzo zwrotnym katamaranie, na ktorego
namowil mnie Rafcio. Bylo bardzo milo i zabawnie dopoki nie okazalo
sie, ze przy kazdym zwrocie trzeba natychmiast przepelznac po tej
siatce na druga strone, zeby nie dostac bomem w glowe i nie wypasc do
rekinow (ktorych nie widzielismy ale ci sami Niemcy, ktorzy dyskutowali
o pogodzie, pokazywali zdjecia dwumetrowego rekina, ktorego widzieli u
brzegu sasiedniej wyspy).
A zolwie dzis znow ospale.
A zolwie dzis znow ospale.
No comments:
Post a Comment