Wednesday, 16 July 2008
Pozdrowienia z Tunisu, czyli latajace karaluchy
Dzisiaj wybralismy sie do ZOO na Bronxie(Jedno z najbardziej znanych na swiecie).Faktycznie jest ono olbrzmie, przypomina wielkoscia Central Park i wyroznia sie z dotychczas znanych nam ZOO wyjatkowo bujna roslinnoscia, dobrze zagospodarowanym parkiem i roznorodnoscia zwierzat(widzielismy lemury, anakonde i wiele innych),ktore nie mieszkaja w klatkach,tylko na wiekszym,przypominajacym naturalne srodowisko, obszarze.
Sprytnie wykorzystalismy fakt,ze w srody jest Donation Day, co oznacza,ze zamiat 15 dolarow za osobe, daje sie"co laska"(U nas laska to symboliczny dolar).Niestety druga strona naszego sprytnego planu okazal sie wyjatkowy tlok.
Wspomnimy jeszcze,ze ta czesc Bronxu wyglada lepiej niz Greenpoint.
A teraz przejdzmy do gwodzia programu.
Chcielismy zrobic sobie szyszki i po znalezieniu toffi w naszym dobrze zaopatrzonym supermarkecie, wrocilismy do domu.Zapalajac swiatlo, Dominika zrobila sie cala blada."O Matko!"-wyszeptala.
Rafal podazyl za jej wzrokiem i ujrzal bestie,ktora codziennie mial mozliwosc podziwiania w Tunezji-ok.5-centymetrowego,czarnego,latajacego ...KARALUCHA!
W Rafale obudzil sie instynkt lowcy- za zapalem i furia rzucil sie na bestie, ktora mimo braku rozsadku zaczela uciekac.Po kilku poprzewracanych garnkach i talerzach dalej, bestia zostala brutalnie zamordowana.Teraz jej trup lezy na naszym parapecie.
Szyszki sie udaly,bo bylo wyjakowo dobre toffi.
Tym milym akcentem konczymy nasza dzisiejsza notke i idziemy sie delektowac szyszkami majac nadzieje,ze nie znajdziemy w kuchni innych ich amatorow.
Friday, 11 July 2008
Brighton Beach
Zmeczeni wielkim miastem i spragnieni natury wybralismy sie(tuz przed weekendem, kiedy plaze sa zatloczone) na jedna z najwiekszych nowojorskich plaz-Brighton Beach.
Dojazd zajal nam poltorej godziny.Na miejscu powital nas widok wesolego miasteczka i budek z lodami, hot dogami i lemoniada oraz duzego deptaku.
Brighton Beach zamieszkany jest przez Rosjan i trzeba przyznac, ze zorganizowani sa lepiej niz nasi rodacy z greenpointu.Rafcio jeszcze teraz rozplywa sie nad soljanka zjedzona w przypadkowym barze,ktory poziomem przerosl "najlepsza"knajpe w polskiej dzielnicy.Supermarkety zaopatrzone sa niezle i mozna w nich znalezc nawet swieze owoce.Widac,ze Amerykanscy Rosjanie szybciej przystosowali sie do kapitalizmu,podczas gdy w polskich sklepach polki swieca pustkami.
Plaza byla strasznie zatloczona i daleko jej bylo do karaibskiej, ale byla czysta i przy pieknej pogodzie stanowila mila odmiane od zaduchu miasta.
Jutro wybieramy sie do Central Parku.Przesylamy pozdrowionka(dzisiaj 2-jedno od Dominiki jedno od Rafala)
P.S.Poniewaz pytanie powraca, maly komentarz dla zainteresowanych sprzetem apple'a:
iphone-y beda dostepne w europejskich sieciach w cenie normalnego,lepszego telefonu i nie oplaca sie go juz kupowac w USA,jezeli chodzi o ipody, dajcie znac, mozemy kupic,po uprzednim wyslaniu pieniedzy.
Dojazd zajal nam poltorej godziny.Na miejscu powital nas widok wesolego miasteczka i budek z lodami, hot dogami i lemoniada oraz duzego deptaku.
Brighton Beach zamieszkany jest przez Rosjan i trzeba przyznac, ze zorganizowani sa lepiej niz nasi rodacy z greenpointu.Rafcio jeszcze teraz rozplywa sie nad soljanka zjedzona w przypadkowym barze,ktory poziomem przerosl "najlepsza"knajpe w polskiej dzielnicy.Supermarkety zaopatrzone sa niezle i mozna w nich znalezc nawet swieze owoce.Widac,ze Amerykanscy Rosjanie szybciej przystosowali sie do kapitalizmu,podczas gdy w polskich sklepach polki swieca pustkami.
Plaza byla strasznie zatloczona i daleko jej bylo do karaibskiej, ale byla czysta i przy pieknej pogodzie stanowila mila odmiane od zaduchu miasta.
Jutro wybieramy sie do Central Parku.Przesylamy pozdrowionka(dzisiaj 2-jedno od Dominiki jedno od Rafala)
P.S.Poniewaz pytanie powraca, maly komentarz dla zainteresowanych sprzetem apple'a:
iphone-y beda dostepne w europejskich sieciach w cenie normalnego,lepszego telefonu i nie oplaca sie go juz kupowac w USA,jezeli chodzi o ipody, dajcie znac, mozemy kupic,po uprzednim wyslaniu pieniedzy.
Sunday, 6 July 2008
NYC shopping
Dzisiaj wybralismy sie razem ze znajomym R na zakupy. Z zakupow tych nic nie wyszlo,gdyz R i H zajeli sie rozmowa o hotdogach. H pokazal nam niezly outlet, gdzie D wypatrzyla kilka wystrzalowych rzeczy moschino, ktorych ceny pomimo duzych znizek nadal byly dalekie od satysfakcjonujacych (osiagalnych przez nas).
Istnym fenomenem okazal sie jednak sklep Abercrombie na 5 avenue bedacy mekka turystow (najlepiej swiadczy o tym fakt, iz kolejki ciagna sie az na ulice a zatrudniony playboy kontroluje ilosc wpuszczanych gosci). Perfumy wylane na chodnik o wyjatkowo intensywnym zapachu czuc bylo juz dwa bloki dalej.
Sklep przypomina zaciemniony klub nocny z dymem, glosna muzyka i tanczaca obsluga. Ciuchy sa niezle, stad nasze dwa male zakupy (bluzy - czerwona dla R. i biala dla D.).
Wczoraj wybralismy sie wieczorem do Central Parku i spotkala nas mila niespodzianka.
Odkrylismy cos o czym dotychczas czytalismy tylko w ksiazkach a mianowicie zadziwiajace robaczki swietojanskie. Ogonki zapalaja sie niczym lampki co okolo 5 sek. (nasze biologiczne spostrzezenie). Niesamowite wrazenie sprawia mnostwo robaczkow na przemian zapalajacacyh sie i gasnacych.
Idziemy spac i mamy nadzieje, ze dobrze sie wyspicie gdyz u Was juz wstaje nowy dzien. Wam zyczymy milego dnia, a sobie dobrej nocy.
To be continued...
Istnym fenomenem okazal sie jednak sklep Abercrombie na 5 avenue bedacy mekka turystow (najlepiej swiadczy o tym fakt, iz kolejki ciagna sie az na ulice a zatrudniony playboy kontroluje ilosc wpuszczanych gosci). Perfumy wylane na chodnik o wyjatkowo intensywnym zapachu czuc bylo juz dwa bloki dalej.
Sklep przypomina zaciemniony klub nocny z dymem, glosna muzyka i tanczaca obsluga. Ciuchy sa niezle, stad nasze dwa male zakupy (bluzy - czerwona dla R. i biala dla D.).
Wczoraj wybralismy sie wieczorem do Central Parku i spotkala nas mila niespodzianka.
Odkrylismy cos o czym dotychczas czytalismy tylko w ksiazkach a mianowicie zadziwiajace robaczki swietojanskie. Ogonki zapalaja sie niczym lampki co okolo 5 sek. (nasze biologiczne spostrzezenie). Niesamowite wrazenie sprawia mnostwo robaczkow na przemian zapalajacacyh sie i gasnacych.
Idziemy spac i mamy nadzieje, ze dobrze sie wyspicie gdyz u Was juz wstaje nowy dzien. Wam zyczymy milego dnia, a sobie dobrej nocy.
To be continued...
Thursday, 3 July 2008
Jedzenie w NYC part 2(powrot do PRL-u)
Po plastikowym serze i rozmieknietym chlebie, stwierdzilismy,ze poszukamy rodzimych produktow u sasiadow w Brooklynie(Greenpoint).
Widok Greenpointu wywarl na nas szczegolne wrazenie(szczegolnie na Dominice, ktora go wczesniej nie miala okazji podziwiac, gdyz nie zapuscila sie w te rejony).Nasza Mala Ojczyzna wygladala jak slums ze sklepami z pustymi polkami i z restauracjami z polskimi szyldami.
Wybralismy najlepiej wygladajaca ze wszystkich knajpe, ktora i tak pozostawiala wiele do zyczenia.
W restauracji "Kuchnia Staropolska" powital nas widok typowo-prlowskiej knajpy-lataly muchy,a jedzenie skladalo sie z octowego barszczu, utopionych w tluszczu i smietanie pierogow ruskich i zylastego schabowego(Tu nalezy sie medal za odwage Rafciowi, ktory owy schab skonsumowal w CALOSCI!).
Fotki zalaczymy ,jak kupimy kabel do aparatu.
Byla to bardzo pouczajaca wyprawa, aczkolwiek w "Delikatesach" udalo nam sie zdobyc polski abrszcz, ktory zapewnil nam wyzywienie na nastepny dzien oraz skladniki na szyszki, ktore mimo lekkiego przypalenia byly rewelacyjne!
Szukamy dobrego jedzenia dalej-znalezlismy jedna super restauracje z bardzo klimatycznym wystrojem(Hard Rock Cafe)ale mniej sympatycznymi cenami oraz typowo amerykanski bar i jedna niezla knajpe, gdzie dzis zjedlismy lososiowe burgery(calkiem ok)
To be continued.
Jedzenie w NYC part 1(owoce)
Nasza przygoda z jedzeniem w Nowym Jorku zaczela sie 24 czerwca 2008 roku. Tegoz to dnia dojechalismy do Columbia University, gdzie mamy 80-metrowe mieszkanko,ktore,jak sie pozniej okazalo, znajduje sie pare ulic od czarnego Harlemu (a dokladnie jeden park dalej) w bezpiecznej dzielnicy Morningside. Bardzo ucieszyl nas fakt,ze w naszym budynku znajduje sie calkiem duzy 24-godzinny supermarket.Nie moglismy przeczuwac,jak gorzkie bedzie nasze rozczarowanie i jak gorzko smakowac beda posilki przyrzadone na amerykanskich warzywach!
Rafal podtrzymujac swoj codzienny rytual wybral najladniejsze, najbardziej okazale jablko, ktore znajdowalo sie w owym sklepie.Jablko zasluguje w tym miejscu na dluzszy opis-nie bylo to zwykle jablko,lecz lsniacy,szmaragdowy owoc o idealnym ksztalcie kuli.Juz po minie Rafala widac bylo,ze jego smak moze nieco odbiegac od wyobrazen wizualnych.Jablko okazalo sie bezsmakowe!Dotychczas ze wszystkich owocow tylko kiwi i banany(Chiquita) nie odbiegaja od europejskich norm(czuc jakis smak).
Ale nie poddajemy sie!Nowy Jork jest duzy i pelen niespodzianek.
Rafal podtrzymujac swoj codzienny rytual wybral najladniejsze, najbardziej okazale jablko, ktore znajdowalo sie w owym sklepie.Jablko zasluguje w tym miejscu na dluzszy opis-nie bylo to zwykle jablko,lecz lsniacy,szmaragdowy owoc o idealnym ksztalcie kuli.Juz po minie Rafala widac bylo,ze jego smak moze nieco odbiegac od wyobrazen wizualnych.Jablko okazalo sie bezsmakowe!Dotychczas ze wszystkich owocow tylko kiwi i banany(Chiquita) nie odbiegaja od europejskich norm(czuc jakis smak).
Ale nie poddajemy sie!Nowy Jork jest duzy i pelen niespodzianek.
Subscribe to:
Posts (Atom)