Sunday, 6 July 2008

NYC shopping

Dzisiaj wybralismy sie razem ze znajomym R na zakupy. Z zakupow tych nic nie wyszlo,gdyz R i H zajeli sie rozmowa o hotdogach. H pokazal nam niezly outlet, gdzie D wypatrzyla kilka wystrzalowych rzeczy moschino, ktorych ceny pomimo duzych znizek nadal byly dalekie od satysfakcjonujacych (osiagalnych przez nas).
Istnym fenomenem okazal sie jednak sklep Abercrombie na 5 avenue bedacy mekka turystow (najlepiej swiadczy o tym fakt, iz kolejki ciagna sie az na ulice a zatrudniony playboy kontroluje ilosc wpuszczanych gosci). Perfumy wylane na chodnik o wyjatkowo intensywnym zapachu czuc bylo juz dwa bloki dalej.

Sklep przypomina zaciemniony klub nocny z dymem, glosna muzyka i tanczaca obsluga. Ciuchy sa niezle, stad nasze dwa male zakupy (bluzy - czerwona dla R. i biala dla D.).
Wczoraj wybralismy sie wieczorem do Central Parku i spotkala nas mila niespodzianka.

Odkrylismy cos o czym dotychczas czytalismy tylko w ksiazkach a mianowicie zadziwiajace robaczki swietojanskie. Ogonki zapalaja sie niczym lampki co okolo 5 sek. (nasze biologiczne spostrzezenie). Niesamowite wrazenie sprawia mnostwo robaczkow na przemian zapalajacacyh sie i gasnacych.
Idziemy spac i mamy nadzieje, ze dobrze sie wyspicie gdyz u Was juz wstaje nowy dzien. Wam zyczymy milego dnia, a sobie dobrej nocy.
To be continued...

No comments: