Nasza przygoda z jedzeniem w Nowym Jorku zaczela sie 24 czerwca 2008 roku. Tegoz to dnia dojechalismy do Columbia University, gdzie mamy 80-metrowe mieszkanko,ktore,jak sie pozniej okazalo, znajduje sie pare ulic od czarnego Harlemu (a dokladnie jeden park dalej) w bezpiecznej dzielnicy Morningside. Bardzo ucieszyl nas fakt,ze w naszym budynku znajduje sie calkiem duzy 24-godzinny supermarket.Nie moglismy przeczuwac,jak gorzkie bedzie nasze rozczarowanie i jak gorzko smakowac beda posilki przyrzadone na amerykanskich warzywach!
Rafal podtrzymujac swoj codzienny rytual wybral najladniejsze, najbardziej okazale jablko, ktore znajdowalo sie w owym sklepie.Jablko zasluguje w tym miejscu na dluzszy opis-nie bylo to zwykle jablko,lecz lsniacy,szmaragdowy owoc o idealnym ksztalcie kuli.Juz po minie Rafala widac bylo,ze jego smak moze nieco odbiegac od wyobrazen wizualnych.Jablko okazalo sie bezsmakowe!Dotychczas ze wszystkich owocow tylko kiwi i banany(Chiquita) nie odbiegaja od europejskich norm(czuc jakis smak).
Ale nie poddajemy sie!Nowy Jork jest duzy i pelen niespodzianek.
No comments:
Post a Comment