Jestesmy wlasnie w Puno. Miasteczko brzydkie i cholernie zimno wiec pol dnia tutaj to juz za duzo. Titicaca bardzo ladna z brzegu - jutro wyruszamy lodzia i zobaczymy wyspy. Mamy dylemat...! Albo spedzimy 4 dni na Titicacae i zahaczymy o Copacabana w Boliwii albo pojedzimy do Arequipy i zobaczymy Canyon Colca. Francuz o imieniu Lari, ktory nas od paru dni sledzi dzisiaj przemowil i w restauracji mielismy mile towarzystwo. Lari twierdzi, ze lepiej siedziec na Titicace a spotkane pare dni temu kolezanki (jedna z pracy R) w Cuzco sa zachwycone Copacabana.
Kupilismy sobie sexy czapeczki z alpaki przed wyjazdem na Machu Picchu, ktore nas oczarowalo.
Nie widzielismy jeszcze nigdy czegos tak pieknego. Ci Inkowie to mieli leb :D i fotki tez mamy super - niedlugo wrzucimy.
Organizacja w Peru jest calkiem OK z wyjatkiem Machu Picchu, do ktorego dojechac mozna tylko pociagiem za bagatela... 200 USD! W pociagu powrotnym bylismy centrum atrakcji dla zmeczonych i nudnych turystow. Moze to dlatego, ze nie wszyscy nosza ze soba szczura w plecaku(przebranego za peruwianczyka).
No comments:
Post a Comment