Friday, 1 August 2008

Washington DC

W sobote wrocilismy z Waszyngtonu.Wycieczka wymagala od nas sporych wyrzeczen(nie tylko finansowych)-musielismy wstac o 4 rano, a wrocilismy o 3 w nocy,ale bylo warto.
Zobaczylismy (a teraz Wam sie pochwalimy ,co widzielismy)Kapitol,Supreme Court,Lincoln Monument,WWII Monument,White House,Pentagon , a takze obelisk i Muzeum Kosmosu,gdzie obejrzylismy bardzo ciekawy film o kosmicznych kolizjach.
Bialy Dom nie zrobil na nas wiekszego wrazenia-gdyby nie amerykanska flaga i hordy turystow , moznaby go pomylic z normalna willa z ladnym ogrodem.Busha niestety nie widzielsimy i nie moglismy mu pomachac,aczkolwiek trzy razy widzielismy przejezdzajace limuzyny z obstawa.
Wszystko wygladalo w miare imponujaco i sztucznie.Kazdy budynek zbudowany zostal w stylu neo-klasycznym.Najciekawsze bylo to,ze przez pewien czas miasto wygladalo na zupelnie wymarle i brak bylo nawet wszechobecnych Starbucksow(akurat jak ich potrzebowalismy).
Najwieksza hipokryzja byla"ekologicznosc "miasta.Otoz w kazdym miejscu wywieszone sa tabliczki,ze dana firma jest "ecologically friendly" i dlatego nie dostaniemy slomek do picia ani chusteczek, a w metrze bilety zostaja zjedzone przez kasownik,zeby zostaly zrecyklingowane.
Pentagon tazke bez rewelacji-oprocz tego,ze na parkingu 3/4 miejsc dla inwalidow.
Warty opisania jest takze fakt,ze chcac zaoszczedzic dwa dolary zmienilsmy dobra restauracje w China Town na troche gorsza,gdzie D zjadla przepyszne krewetki z ryzem i skorupkami jajek, po ktorych pozniej cala noc sie zel czula.R nie odniosl zadnych obrazen.
Pelna wrazen byla takze nasza podroz powrotna, gdyz w autokarze oprocz nas byl tylko ejden bialy, a Chinczyk , ktory kierowal autobusem, nalezal do milosnikow rozmow przez telefon i jedzenia i picia w trakcie kierowania.(Podzielnosc uwagi godna Napoleona).
Wracajac wyladowalismy znow w China Town, tym razem nowojorskim, ktory pokazal swoja ceimna strone(nocne ssaki w samochodach i na ulicy, a takze w metrze)
Na tym nasza przygoda sie nei zakonczyla, bo, kiedy juz myslelismy,ze spokojnie dotrzemy do domku, okazalo sie,ze metro naszykowalo nam neispodzianke i wywiozlo nas na Harlem, kolo Central Parku.Gdybysmy tam wyszli, to dzisiaj nie napisalibysmy tej notki.Musielismy wziac taksowke z bardzo neimilym kierowca, ktory uznal nas za bogaczy i sie bardzo obrazil, ze nie dalismy mu 6 dolcow napiwku(cala kwota wyniosla takze 6).
Tym milym akcentem konczymy ta opowiesc i idziemy do MoMy.















No comments: