NYU jest najwieksza uczelnia w Stanach. Sklada sie z kilku "School" oraz 2 olbrzymich osrodkow sportowych, z ktorych takze slyna tutejsze uczelnie. Za rok studiowania placi sie 50 000 USD i wymagac mozna sporo: studenci maja dostep do olbrzymiej biblioteki (ktora musi sciagnac kazda ksiazke z calego kraju w ciagu 3 dni jezeli nie znajduje sie na NYU), pomocy swietnych profesorow (tych z nagrodami nobla wyrywaja sobie uczelnie za olbrzymie sumy i jest o tym glosno w gazetach). Co ciekawe studenci maja do nich bezposredni dostep za sprawa tzw. office hours - kazdy nauczyciel dostepny jest indywidualnie dla studentow 2-4h w ciagu tygodnia. Wiekszosc studentow mieszka na kampusie (tak jest w Columbia University, ktora jest obok naszego domu) i podczas wakacji... nie moga sie doczekac rozpoczecia roku akademickiego! Uczelnia jest olbrzymia i sklada sie z wielu budynkow rozsypanych po mapie wokol Washington Square troche na ksztalt Sorbony, ktora takze jest "porozrzucana" po Paryzu. Pieniadze splywaja po murach budynkow - w bibliotece i specjalnych pomieszczeniach miesci sie pareset (!) najnowyszych PCtow m.in. Apple'a. Przy budynku College of Arts and Science znajduje sie Starbucks, od ktorego sie juz uzaleznilismy choc firma ma spore klopoty i zamyka wiekszosc kafejek m.in. przy samym Wall Street. Osrodki sportowe sa swietnie wyposazone i wygladaja jak na filmach - olimpijski basen, korty tenisowe, sauna, squash, koszykowka... jest w czym wybierac i nie ziwimy sie czemu na NYU studenci wybieraja czasami tylko 12 kredytow na semestr (czyli 3 przedmioty), choc placac tak pokazna sume ciezko stracic motywacje do nauki :D
PS. Ciekawostka jest fakt, ze R jest jedynym studentem z zagranicy na finansowej summer school.
No comments:
Post a Comment