Nasza dluga opowiesc rozpoczynamy jeszcze w Laosie.
W Krolestwie Lao nastaly warunki niegodne krolewskiej pary.Wpierw mrowki w naszej poscieli, a nastepnego dnia nasz stary przyjaciel, ktorego spotkalismy juz rok temu w Nowym Jorku-los amigos karaluchos(kukalaka, coakroach, cafard)
KARALUCH W LOZKU!
Laotanczyk z obslugi hotelu(pseudo) patrzyl na nas jak na wariatow, kiedy mu oznajmilismy,ze chcemy natychmiast( polnoc) zmienic hotel. Nie dosc tego, podlczyl nas jeszcze za wode.
Po nieprzespanej nocy(wyladowalismy w innym guesthousie ale nie moglismy juz zmruzyc oka) wyruszylismy na podboj Kambodzy.
Podoz okazala sie bardzo ciekawa. Krajobrazy poludnia Laosu wokol Mekongu byly naprawde bardzo ladne, zblizone troche do Amazonii, choc znacznie mniej bogata i gesta roslinnosc.
5 razy zmienialismy autobus. Jechalismy ponad 14 godzin bez toalety i jedzenia. Goraco.
Pierwszy raz przekroczylismy granice, jak typoi backpackerzy idac 7 minut z plecakiem miedzy dwoma krajami w srodku dzungli. Gdby nie to,ze mili Nikaragujczycy pozyczyli nam niezbedne 40 dolarow, podzielilibysmy los bhatera filmu"Terminal"(ktory utknal w strefie nienalezacej do zadnego kraju i nie mogl przekroczyc obu granic)
Moglismy wyjechac z Laosu dopiero po wreczeniu niezbednej lapowki.
Nasi znajomi nie dopuscili mysli przekupienia urzednika, wiec ow urzednik zatrzasnal im przed nosem okienko.Dopiero jak im wytlumaczylism,co wczesniej powiedzial nam Alvin(Brytyjczyk, ktory miszkal ponad 5 lat w Tajlandii) :na pytanie przedstawiciela strazy granicznej:Do you want to visit my country or do you want a visa? Nie nalezy koniecznie upierac sie przy wizie.
Bilans podrozy z Pakse do Pnom Penh:
Piekne widoki- duzo
jedzenie-0
Mili wspoltowarzysze-4
Skradziona komorka- 1
W Krolestwie Lao nastaly warunki niegodne krolewskiej pary.Wpierw mrowki w naszej poscieli, a nastepnego dnia nasz stary przyjaciel, ktorego spotkalismy juz rok temu w Nowym Jorku-los amigos karaluchos(kukalaka, coakroach, cafard)
KARALUCH W LOZKU!
Laotanczyk z obslugi hotelu(pseudo) patrzyl na nas jak na wariatow, kiedy mu oznajmilismy,ze chcemy natychmiast( polnoc) zmienic hotel. Nie dosc tego, podlczyl nas jeszcze za wode.
Po nieprzespanej nocy(wyladowalismy w innym guesthousie ale nie moglismy juz zmruzyc oka) wyruszylismy na podboj Kambodzy.
Podoz okazala sie bardzo ciekawa. Krajobrazy poludnia Laosu wokol Mekongu byly naprawde bardzo ladne, zblizone troche do Amazonii, choc znacznie mniej bogata i gesta roslinnosc.
5 razy zmienialismy autobus. Jechalismy ponad 14 godzin bez toalety i jedzenia. Goraco.
Pierwszy raz przekroczylismy granice, jak typoi backpackerzy idac 7 minut z plecakiem miedzy dwoma krajami w srodku dzungli. Gdby nie to,ze mili Nikaragujczycy pozyczyli nam niezbedne 40 dolarow, podzielilibysmy los bhatera filmu"Terminal"(ktory utknal w strefie nienalezacej do zadnego kraju i nie mogl przekroczyc obu granic)
Moglismy wyjechac z Laosu dopiero po wreczeniu niezbednej lapowki.
Nasi znajomi nie dopuscili mysli przekupienia urzednika, wiec ow urzednik zatrzasnal im przed nosem okienko.Dopiero jak im wytlumaczylism,co wczesniej powiedzial nam Alvin(Brytyjczyk, ktory miszkal ponad 5 lat w Tajlandii) :na pytanie przedstawiciela strazy granicznej:Do you want to visit my country or do you want a visa? Nie nalezy koniecznie upierac sie przy wizie.
Przekraczamy granice (w tle Roberto z Nicaraguy)
W autobusie spotkalismy milych Pol-Niemcow i juz teraz wiemy jak walczyc z chorobami zoladkowymi(Niemiec dal nam caly wyklad-studiowal medycyne i przejechal kawalek Ameryki Poludniowej)Bilans podrozy z Pakse do Pnom Penh:
Piekne widoki- duzo
jedzenie-0
Mili wspoltowarzysze-4
Skradziona komorka- 1
Podroz autobusem ze znajomymi z Niemiec
Jestesmy w Pnom Penh i rozkoszujemy sie miedzynarodowym jedzeniem(KFC, ktore tutaj odwiedzane jest przez wyzsze sfery oraz zakochane pary, a takze restauracja rosyjska przy ambasadzie)Rafcio zadowolony z soljanki.
No comments:
Post a Comment