Tuesday, 16 August 2011

Ogrody Botaniczne Kirstenboscha

Dzisiaj po raz drugi sprobowalismy zobaczyc starowke. Jednak chyba Castle of Good Hope i historyczne centrum nie jest nam pisane. Ale o tym za chwile, gdyz na wzmianke zasluguje akcja pod krypotnimem:"zatrzymac autobus".

Niespiesznym krokiem zblizalismy sie do przystanku, gdy nagle, z budki wypadl, juz nam znajomy, sprzedawca biletow krzyczac: "Szybko, szybko, bo przyjezdza autobus". I w tym momencie z prawej strony wylonila sie kobieta, z lewej nadbiegl kolejny pan zajmujacy sie biletami krzyczac do czwartej kobiety: "Zatrzymac autobus!". Kobieta, przejeta swoja rola, na cale gardlo wykrzyknela:"Kierowco, zatrzymaj autobus!". Dzieki czemu, zostalismy po krolewsku wprowadzeni do autobusu i dojechalismy do Civic Centre, skad mielismy sie udac na uroczy, spokojny spacer po starym miescie.


Zaczelo sie obiecujaco- piekna aleja, choc zadziwiajace bylo to, ze nigdzie w polu widzenia nie bylo widac zadnego turysty. Nagle na horyzoncie ukazal sie dym, a przechodnie przed nami zaczeli uciekac. Manifestacji dzien drugi. Tym razem demonstranci chyba byli rozzloszczeni wczorajszym niepowodzeniem. Nie pozostalo nam nic innego, jak spiesznym krokiem(nawet bardzo spiesznym) zawrocic do Civic Centre, gdzie policja juz szykowala barykade. Tym samym znow wyladowalismy na Waterfront.

Spokojne wypicie napoju, przez niektorych uznawanego za boski(czytaj:kawy)oraz zapoznanie sie z historycznym tlem Kapsztadu natchnelo nas do dalszego dzialania. Postanowilismy zobaczyc, czy szczescie nam sprzyja i udalismy sie na postoj taksowek.

- Za ile zawiezie nas pan do Ogrodow Botanicznych Kirstenboscha?- zagadnal uprzejmie Rafcio.
- Za tyle ile pokaze licznik- odparl gorliwie pan taksowkarz.
- A bez licznika?- indagowal Rafcio.
- No to 150 randow w jedna strone.

- Oj to nie- odparlismy zniecheceni.
Kiedy odeszlismy na strone, szepnelam do Rafcia:' Sprobujmy pojsc na calosc. Niech nas zawiezie do ogrodu, a potem po trzech godzinach, do naszego domku'. Rafcio ochoczo przystal na ten pomysl.
- A co pan powie na zawiezenie nas tam i z powrotem?
- No to 300 randow- z zadowoleniem oznajmil taksowkarz.
- Prosze pana, pan tu nie ma nic do roboty, a my naprawde chcemy zobaczyc te ogrody. Jestesmy studentami - zaczelam go przekonywac.
- Tak, tak, "on a budget"- dorzucil Rafcio.
- No to niech wam bedzie. 250.

Tym samym, znalezlismy sie w Ogrodach Kirstenboscha.
Juz samo wejscie robi niesamowite wrazenie- przypomina furtke proawdzaca do Tajemniczego Ogrodu- zwieszajace sie galezie drzew powoli odslaniaja pole zieleni, otoczone piekna roslinnoscia, a w tle kroluje niewzruszona Gora Stolowa.

Ogrodow Botanicznych Kirstenbocha nie mozna do niczego porownac- z jednej strony przypominaja one wspaniale zadbany angielski park- ze wzgledu na idealnie przystrzyzony zielony trawnik, z drugiej jednak widac w nich nieokielznana dzikosc afrykanskiej przyrody- o czym nawet swiadcza znaki ostrzegajace przed nieproszonymi goscmi ogrodu takimi jak jadowite weze.(Ale tak naprawde, to przeciez wedlug prawowitych mieszkancow Gory Stolowej to my tam raczej jestesmy niemile widziani).


Wijace sie sciezki, odslaniajace co chwila inne okazy poludniowoafrykanskiej flory czy aleja drzew, w ktorej w XIX wieku zasadzono po kazdym gatunku drzewa z roznych krajow Imperium Brytyjskiego( np. z Hong Kongu albo Australii) albo zarosniety staw, skryty w cieniu baobabow to tylko kilka z widokow, ktore stamtad zapamietalismy. Zeby uzupelnic obraz Ogrodow nalezaloby dodac oszalamiajacy, ciagle zmieniajacy sie zapach- raz przypominajacy swiezy miod, innym razem troche nasza rodzima Maciejke, aby nastepnie zmienic sie w egzotyczna won, ktora nie moze byc porownana do niczego innego.





No comments: